niedziela, 10 kwietnia 2016

NOW OR . . .

Jakiś czas temu obudziłam się po,  jak zwykle zresztą, ciężkiej, bolesnej nocce. Przetarłam oczka, delikatnie się przeciągnęłam, włączyłam przycisk w pilocie do TV i… Wydarłam się wzywając rodziców. Warto w tym miejscu nadmienić, że nie byłam w tym czasie całkiem sobą – mieszkałam u rodziców, leżałam w ich salonie, na świeżo zakupionym łóżku rehabilitacyjnym i przyjmowałam naprawdę solidną dawkę narkotycznych leków przeciwbólowych po operacji biodra. Rodzice po dłuższej chwili uwierzyli w to, co mówię, a właściwie to dopiero po chwili gapienia się w ekran dotarło do nich, co się stało…

Tamte wydarzenia miały miejsce 6 lat temu. Szok minął. Demonstracje, kłótnie o brzozy, pomniki i o to, jak powinna wyglądać Polska trwają do dziś. Moja walka z biodrem – też. Każdego dnia dochodzi cała masa innych problemów. Chyba to, co chcę powiedzieć, to to, że życie jest jak domino. Jeden nieostrożny ruch i wszystko trzeba budować od nowa. A nie wszystko odbudować się da. Wydarzyła się przecież największa katastrofa w powojennej Polsce. W tamtym dniu zginęła elita. Nie zapominajmy jednak, że owa elita miała ojców, synów, była czyimiś matkami, babciami, siostrami… Ci ludzie wstali rano, popili kawą tosta i polecieli na obchody innej, wojennej tym razem katastrofy. Nasze życie dzieje się teraz i tu. Nie wolno nam tego przegapić.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz