piątek, 4 marca 2016

MISIO

Odliczam dni. Kraków już całkiem niedaleko, a wiążę z tym wyjazdem duże nadzieje. Oczywiście jestem równocześnie święcie przekonana, że przejadę się na tym po maksie i wywalą mnie ze szpitala na drugi dzień, bo nie rokuję. Tymczasem dostałam prezent. Tak na wypadek, gdyby coś się działo, a byłabym sama w domu (co nie zdarza się praktycznie nigdy) i  mogła użyć swojego telefonu. Nacisnę wtedy czerwony guziczek na brzuszku misia i połączę się z jednym z czterech numerów alarmowych. Misio ma też wbudowany lokalizator GPS, dzięki czemu zawsze będzie wiadomo, czy jestem w łóżku czy może w łazience. Mam 29 lat i lepszą wersję elektronicznej niani. Kill me. Kill me now.