sobota, 29 kwietnia 2017

czwartek, 27 kwietnia 2017

BEST OF THE BEST

Tomasz Gollob. To nazwisko przewija się w ostatnich dniach wszędzie. W telewizji, w radio, na wszystkich portalach, w rozmowach znajomych. Przyznam się, że niewiele wiem na jego temat. Gdzieś tam obiło mi się o uszy nazwisko, fakt że razem z bratem są żużlowcami. Pamiętam jakieś strzępki informacji podawane przez media o wcześniejszych, poważnych wypadkach któregoś z nich, a może obu. Tyle. Gdy w niedzielę usłyszałam informację o tym, że Tomasz Gollob trafił do szpitala z prawdopodobnym uszkodzeniem rdzenia kręgowego przeszły mnie ciarki i wstrzymałam na chwilę oddech. Nie dlatego, że to spotkało akurat tego człowieka - na jego miejscu mógłby być każdy inny sportowiec, aktor, celebryta, szary Kowalski. Ale to było takie dziwne uczucie, gdy postaci znanej w całym sportowym (i nie tylko) świecie, rozpoznawalnej i cenionej, dokonującej ponadprzeciętnych rzeczy przydarza się nagle takie „zwyczajne” nieszczęście, a los wyznacza mu rolę „zwykłego” pacjenta. Nie wiem do końca, na czym to polega, ale oboje z Jamesem pomyśleliśmy podobnie. Może dlatego, że pan Tomasz trafił w świat tak dobrze nam znanych ludzi, miejsc, korytarzy.

Na hasło, że Gollob został przetransportowany do Bydgoszczy od razu pomyśleliśmy: „Harat”. Profesor, bóg neurochirurgii, ale też człowiek, który konsultował mojego naczyniaka w mózgu. Na konferencji prasowej - dr Robert Włodarski, ordynator oddziału anestezjologii i intensywnej terapii szpitala wojskowego w Bydgoszczy - mojego szpitala. Lekarz, który siedział przy mnie non stop podczas dwóch pierwszych plazmaferez, a każda trwała jakieś 5 godzin. Żartował, rozmawiał, tłumaczył. Nie narzekał, gdy musiał specjalnie przyjechać w niedzielę wieczorem, by przeprowadzić ten zabieg. W czasie ostatniego przełomu leżałam na tym samym OIOM-ie, na którym teraz leży pan Tomasz. Zajmują się nim te same pielęgniarki, ci sami lekarze. Na płocie szpitala wiszą teraz wspierające pana Tomasza transparenty. Płocie, który tak dobrze znam, tym samym, w który przez wiele godzin wlepiałam wzrok ze szpitalnego okna.

Wiadomo powszechnie, że znani, sławni i bogaci trafiają pod opiekę najlepszych lekarzy. Zwłaszcza sportowcy, szczególnie ci profesjonalnie uprawiający swoją dyscyplinę. Tymczasem wypadek Tomasza Golloba przypomniał mi, jak duże mam szczęście, że zajmują się mną najlepsi z najlepszych. Dotyczy to zarówno specjalistów od kończynek i kręgosłupów, jak i neurologów, neurochirurgów i anestezjologów. Co do Bydgoszczy - wiem, że pan Tomasz ma wspaniałą opiekę. Nie dlatego, że jest Tomaszem Gollobem, tylko dlatego, że w tym Szpitalu każdy taką opiekę otrzymuje. A nawet najbardziej wybitna postać staje się po prostu pacjentem - panem Tomaszem, który potrzebuje pomocy. Z całego serca życzę mu powrotu do zdrowia, jego bliskim - siły i wytrwałości. O kwestie medyczne nie muszą się martwić. Trafili w najlepsze ręce, jakie znamy. Sprawdziłam to sama. Wielokrotnie.


Marek Dembski / newspix.pl

czwartek, 20 kwietnia 2017

FOLLOW THE WHITE RABBIT

Wiecie, że według chińskiego horoskopu jestem zającem tudzież królikiem? Generalnie nie wierzę w takie rzeczy i czytaliśmy je ze znajomymi dla beki, nie pamiętam nawet czemu. Ale jedna rzecz, którą tam napisali o króliku wiele wyjaśnia. Otóż jest to ponoć znak cechujący się najsilniejszym instynktem przetrwania ze wszystkich pozostałych. :-) Może dlatego przeżyłam to, co już dawno miało mnie zabić, i to kilka razy, i żyję nadal. :-D Tak czy inaczej znak jak znak, przynajmniej do Świąt Wielkanocnych pasował jak ulał.

A poza tym? Mijają tygodnie, jakoś leci. Raz jest lepiej, raz gorzej. Nie najlepiej, ale jakoś. Skupiam się na tym, żeby przeżyć kolejny dzień: wstać, przebrać się z piżamy w inną albo w dresiwo, zjeść posiłek a następnie go nie zwymiotować, pilnować dawek leków i pór ich przyjmowania, dodzwonić się do przychodni, znaleźć parę pasujących czystych skarpetek, nie zwichnąć niczego po drodze. I nie zwariować…

A na koniec zagadka: co jest nie tak na tym zdjęciu?

Nie, nie zamieniłyśmy się miejscami, po prostu moja mama pozazdrościła mi szpitalnego życia. Trochę nas nastraszyła, ale już jest w domu, cała i zdrowa. I ten prządek rzeczy zdecydowanie wolę.

Reszta fotogalerii poniżej ;-)