W tym roku
przedstawienie było dla mnie szczególnie wyjątkowe. Kiedy powstała idea
zorganizowania pierwszego koncertu powód był jasny: spełnienie marzenia
12-letniego chorego na mukowiscydozę chłopca o wyjeździe nad ciepłe morze. Dawid
był podopiecznym fundacji Mam Marzenie, w której moja mama i ja byłyśmy
wolontariuszkami. Jak teraz to wspominam, to wydaje mi się, że to było w innym
życiu. :-) Moja mama, nauczycielka w szkole muzycznej zaproponowała zorganizowanie
koncertu charytatywnego w koncepcji musicalu z oprawą multimedialną. Pomysł
wypalił, przedstawienie okazało się sukcesem, zebraliśmy wystarczającą ilość
pieniędzy i mogliśmy wziąć Dawida i całą jego rodzinę do Włoch. Od tamtej pory
co roku, dzięki sprzedaży wejściówek i hojności darczyńców spełniane jest jedno
cudowne, dziecięce marzenie. Idea koncertu przerodziła się w olbrzymie
przedsięwzięcie, w które zaangażowana jest niemal cała szkoła, zaprzyjaźnione
firmy i instytucje. Spektakl grany jest przez kilka dni. Z zebranych środków
korzystają też dwie inne fundacje. W tym roku skorzystałam też ja.
„Życie to głupi żart” – śpiewała Katarzyna
Groniec w musicalu „Metro”. Dawniej to ja pomagałam, teraz sama tej pomocy potrzebuję.
Taki paradoks, ironia losu. Można tę sytuację wyrazić różnymi ludowymi
porzekadłami typu „raz na wozie, raz pod wozem”, „fortuna kołem się toczy” i
takie tam. I dobrze, bo to oznacza, że kiedyś los znów się odwróci. „Teraz jest
czas na spełnianie marzeń” – napisał mi ktoś znajomy składając życzenia
urodzinowe. I tej wersji wydarzeń będę się trzymać. Nawet, jeśli te marzenia będą prozaiczne, jak
wyjście na spacer, do kina, na basen. A tegoroczny „Walentynowy” zapamiętam na
zawsze. Chociażby dlatego, że jeszcze nigdy nie słyszałam „Sto lat” granego dla
mnie ze sceny, w super aranżacji i śpiewanego przez całą publiczność. :-)
Wrzucam kilka fotek, a całe przedstawienie można obejrzeć tu: https://www.youtube.com/watch?v=w76xMjtftBU
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz