Rozwiesiłam pranie. Co więcej, zajęło mi to tyle, ile trwały dwa utwory Korteza. To są właśnie małe sukcesy, które jako zdrowi ludzie bierzemy za coś oczywistego. Rozwieszenie prania – kolejny obowiązek w zajętym życiu. Dla mnie to nadal wyczyn. Rok temu ledwo mogłam sama dojść do łazienki a dzisiaj, mimo niedawnych ciężkich przejść jestem w stanie wejść na czwarte piętro, ugotować szybki obiad, odwiedzić Jamesa w szpitalu. To niewyobrażalne szczęście i cieszę się każdym takim osiągnięciem.
Dzisiaj moja mama opowiedziała mi o najpiękniejszym SMS, jaki dostała w życiu. A wiecie, co wtedy do niej napisałam? Otóż moja mama miała mi podrzucić jakieś rzeczy, żadna z nas nie pamięta już, co to było, pewnie jakieś leki ;-). A ja napisałam: „wpadnij, ale nie wiem czy będę w domu, bo coś tam sobie zaplanowałam”. I to było coś niesamowitego, bo przecież ja zawsze jestem albo w domu albo w szpitalu. Otóż aktualnie nie :-). Cieszę się każdą chwilą. Cieszę się życiem. Polecam.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz