Smutno
mi, wszystko mnie boli i jestem zmęczona. Mój organizm każdego dnia jest wyniszczany przez kompilację
chorób genetycznych i związane z tym powikłania. Jestem przykuta do łóżka i tak
naprawdę od miesięcy wychodzę z domu jedynie do lekarza, ZUS-u czy na
rehabilitację. Mam wrażenie, jakby moje ciało się poddało. Nie widzę przyszłości.
Czuję się bezradna, całkowicie zależna od innych, bezproduktywna,
bezwartościowa i ogólnie „bez…”. Większość moich dni, tak jak wielu przewlekle
chorych osób, które są uwięzione w swoich mieszkaniach wygląda mniej więcej
tak:
A kiedy
już obejrzysz każdy film, każdy serial i każdy debilny program telewizyjny,
jaki wyprodukowano na świecie, przejrzysz wszystkie Internety, przesłuchasz
wszystkie audiobooki i całą znaną człowiekowi muzykę oraz przeczytasz całą
literaturę od Biblii po Tokarczuk (ja
akurat czytać nie mogę, z oglądaniem czegokolwiek też słabo) pozostaje ci sufitowanie.
Ewentualnie telefon do przyjaciela. Walka o
zdrowie i sprawność wymaga niespożytych pokładów energii i pozytywnego
myślenia. I nieograniczonych zasobów
portfela ‘-). Wiem,
że wiele osób mnie wspiera. Dziękuję Wam za to. Mam nadzieję, że to
wystarczająco mnie zmotywuje, żeby wziąć się w garść, otrzepać i iść dalej. Jeśli
nie, zawsze możecie mnie kopnąć w tyłek. Byle nie za mocno, bo kręgosłup mi się
rozsypie, a biodra wypadną. ;-)
Karolcia-popatrz na dwa ostatnie zdania z "o mnie" :) Jestem pewna, że Ci przejdzie szybko i kolejny post będzie się mienił wszystkimi kolorami tęczy :) Jak deszcz, który po to jest by słońce mogło wschodzić :)
OdpowiedzUsuńPięknie napisane i trafione w punkt. Dziękuję!
OdpowiedzUsuńPięknie napisane i trafione w punkt. Dziękuję!
OdpowiedzUsuńPięknie napisane i trafione w punkt. Dziękuję!
OdpowiedzUsuńPięknie napisane i trafione w punkt. Dziękuję!
OdpowiedzUsuńPięknie napisane i trafione w punkt. Dziękuję!
OdpowiedzUsuń